Pomyślałam sobie, że fajnie, że coś tam rusza i chociaż próbuje mi udostępnić automat, ale zaraz potem zadowolenie minęło. Idiota ujebał cały automat jakimś śluzem i niby jak teraz miałam z niego skorzystać?
- Nie, kuchnia mnie nie satysfakcjonuje. - Mruknęłam ponownie, splatając ręce na piersi, jakkolwiek to miało wyglądać. Wcale nie uważałam się za hipstera. Błagam, przecież oni mieli domy pod znakiem jabłka, a ja jabłek nienawidzę. Rzygać mi się chce jak tylko poczuję ich smak, a co dopiero jakby mi miały wszędzie towarzyszyć. Drugim argumentem przeciw mojemu hipsteryzmowi jest to, że nie wyglądam jak bezdomna, a przynajmniej tak mi się wydaje...no dobra, przyznaję, dziwnie się ubieram czasem, ale nie jestem hipsterem i nikt nie miał prawa (zwłaszcza ten debil przy automacie) tak mnie nazywać! Bo się oburzę i podam do sądu, jeju, ależ jestem wrażliwa, to chyba przez te średniowieczne książki, które składuję pod swoim łóżkiem. Wszystko co starodawne jest osom, prawda? Nawet telefon mam drewniany. Zdziwiłam się trochę, że aż tak chłopaka odrzuciło i mimo mojej całej niechęci, zastanawiałam się, czy przypadkiem nic sobie nie połamał. Na przykład takie połamane żebro nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza, kiedy przebija ci płuco i umierasz. Nikomu nie życzyłam śmierci, nawet takim ludziom jak on. Szybko jednak przestałam o tym myśleć i uważnie obejrzałam automat, krzywiąc się znacząco. No jasne, teraz będzie trzeba cały dezynfekować, chyba opętał mnie chwilowy zanik mózgu bo przejechałam rękom tam po tej części gdzie cukierki powinny wypadać.
- Ja pierdole co to jest. - Doznałam czegoś w rodzaju wstrząsu. Dobrze, że osoba odpowiedzialna za cały ten syf jeszcze tu była, mogłam się o nią wytrzeć i tak też zrobiłam. - Chyba twoje. - Teraz to już faktycznie nie chciało mi się jeść i faktycznie bliska byłam omdlenia. Takie akcje to nie na moje nerwy, a pomyśleć, że rozkrajanie martwych ludzi tak na mnie nie działało.