DOBRA DOBRA, i tak byś nie napisała wcześniej, a poza tym ja tu jestem chorym, cierpiącym człowiekiem i przydałaby się odrobina ludzkiego współczucia oraz zrozumienia!
Nie trzeba było być znawcą by móc z całą pewnością stwierdzić, że Sky była kolokwialnie mówiąc najebana. Na obronę tego bezbronnego i, jak z resztą wszystkie moje postacie, niewinnego dziewczątka trzeba zauważyć, że wprowadzanie się w stan porządnego upojenia nie należało u niej do często praktykowanych czynności, a dzisiejszego wieczora było spowodowane tylko i wyłącznie zawodem miłosnym. I lekką utratą kontroli. Mimo iż teoretycznie zdawała sobie sprawę z tego co dzieje się dookoła niej, znajdowała się w tym śmiesznym stanie w którym cały otaczający świat znajduje się za swego rodzaju zasłoną, nadającą całej sytuacji lekko abstrakcyjny i nierealistyczny charakter. Trochę marudziła, kiedy Salvador uparł się, że czas wracać - rozumiała, że się o nią martwił albo za nią wstydził, ale bez przesady, noc była jeszcze młoda, a oni tak rzadko wychodzili! - ale nie stawiała większego oporu. Bądź co bądź Sally również należał do uroczych chłopców, co zauważyła jakimś cudem dopiero teraz, kiedy szumiało jej w głowie, a świat wydawał się znacznie weselszy. Fakt faktem, była uciążliwą pasażerką już od chwili odpalenia samochodu; rozsiadłszy się wygodnie na przednim siedzeniu zaczęła przerzucać stacje radiowe, od czasu do czasu zatrzymując się na chwilę przy czymś i śpiewając, albo opowiadała obu panom różne w jej mniemaniu bardzo zabawne historie, których nie kończyła z powodu nadmiernego rozbawienia. To wszystko byłoby jeszcze do zaakceptowania, ale Sky przecież musiała odwalić coś więcej. Przerzuciwszy kolejną stację uznała, że ma dosyć szukania, i przeniosła spojrzenie na Sally'ego. Wypity alkohol cały wieczór podpowiadał jej, że jej kumpel jest naprawdę uroczym chłopcem, a teraz w świetle zachodzącego słońca, skupiony na drodze, wydał jej się jeszcze bardziej pociągający. Do tego stopnia, że nie myśląc za wiele - albo raczej wcale - nagle przechyliła się w jego stronę i, chociaż początkowo planowała tylko niewinnie cmoknąć go w policzek, zwyczajnie go pocałowała. Nie pytajcie mnie, czy pojebało ją do reszty, bo chyba tak; była pijana, nie rozpatrywała spraw w tak przyczynowo-skutkowych kategoriach jak to, że rozprasza kierowcę prowadzącego pojazd, co może prowadzić do różnych konsekwencji. Ogarnęła się dopiero kiedy w coś uderzyli, i nawet pomimo ilości wypitego alkoholu krzyknęła.
- Co to było? - zapytała, próbując dojrzeć za szybą źródło uderzenia. Przez moment chciała nakrzyczeć na Sally'ego, że powinien był uważać na drodze, ale nie była aż tak pijana, by nie dostrzec w tym pewnej hipokryzji. Wyprostowała się w fotelu pasażera, by zerknąć na drogę, nagle czując się nieco bardziej trzeźwo.
/sory że długo, następny będzie krótki, obiecujęęęęę
+ tamta czcionka lepsza, zgadzam się