Już dawno dawno temu zauważyłem, że Baltazar ma poważne problemy z jedzeniem. Chyba pierwszy objaw tego zacnego zjawiska zaobserwowałam nawet kiedy tata po raz pierwszy zabrał mnie ze sobą w odwiedziny do Siedziby Utalentowanych i akurat natknęliśmy się na mamę Baltiego kiedy próbowała coś zrobić z umazaną po czubek głowy i koniuszki stóp, z twarzą czarnowłosego chłopaczka. Nie miałam zielonego pojęcia wtedy, że można aż tak umazać się lodami, ale postanowiłam wtedy jak najszybciej to wypróbować. Teraz jednak wcale nie zamierzałam naśladować krztuszenia się Baltiego, jaki miałoby to sens? Chociaż nie próbujcie też odnaleźć sens w postanowieniu wymazania się lodami. Hehehe. Lepiej uznajcie bezsensowność wszystkich moich zadań i życie w pokoju i nieświadomości.
- Hm, TO MA SENS - przyznałam jeszcze raz sama zastanawiając się czy czułabym się fajnie gdyby ze mną mieszkała jakaś lesbijka. Hm, właściwie to chyba nie. Ale też dziewczyny, nawet lesbijki, raczej różnią się od chłopaków i mają całkiem inne podejścia. Chociaż w zasadzie na gejach się nie znam. A może znam? Bo przecież na Diego się znam to powinnam się znać i na gejach. Jaa, powinnam być nawet ekspertem w tych sprawach! Jeżeli pozostali gejowie są podobni do Diego, to wszyscy faceci powinni trzymać pośladki ściśnięte 24 na dobę. Biedny Zaruś. - Oczywiście, że cię przygarnę! Nie miałabym serca pozostawiać cię samego w tak okropnej sytuacji. Tylko będę musiała najpierw zapytać się taty, bo jak nie zapytam, a potem zobaczy to w moich myślach to będę miała przejebane na całej linii. Ale jestem pewna, że się zgodzi, w końcu to ty Balti! Och, i jeszcze Thelmie będę musiała powiedzieć, chociaż ona pewnie zaraz zapomni... To nie będę mówić. Wiesz, tak się teraz zastanawiam gdzie dokładnie byś spał - podrapałam się po głowie i dopiłam sok do końca. Chociaż za wiele go po tym rozlewaniu na prawo i lewo nie zostało. - Chyba znalazło by się miejsce na podłodze jakbym pozbierała swoje pudełka ze wszystkim. No i mam gdzieś zapasowe koce, jeżeli nie masz nic przeciwko wzorowi w kucyki. I różowemu.
Nawet nie zauważyłam proszącego spojrzenia Baltazarka, bo w zasadzie niewiele by ono poprawiło sytuację. Przecież i tak bym nie zignorowała jego potrzeby! No weźcie! Nie mogłabym później spojrzeć w lustro.