utalentowani
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

You are not connected. Please login or register


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1itankowo Empty itankowo Wto Lut 12, 2013 1:08 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry
itankowo Tumblr_m14k8mgBBJ1qbjqato1_500

Wiedziałem że coś takiego musi mnie spotkać. Czym bym był, jak obróciłaby się karta mojej historii gdyby nie to? Nie jestem nawet pewien czy to jest pewne - ale od początku.
To było jakiś rok temu. Byliśmy z Aureliem w samym środku Indii, pobieraliśmy nauki u największych myślicieli - chcieliśmy znaleźć inspirację. Czasem już się tak dzieje, że w pewnym momencie kariery jest zastój i nawet najwięksi z największych nie potrafią poradzić sobie z presją i stresem i doświadczają najgorszego etapu: blokady twórczej.
Gdzieś właśnie wtedy dowiedziałem się, że powinienem najpierw zamknąć sprawy. To takie bardzo dojrzałe z mojej strony, ale podziałało. Postanowiłem odkopać coś z przeszłości i zrobić to chociaż raz dobrze: dlatego wysłałem wiadomość listowną do mojego prawdopodobnego potomka z informacją, że jakby chciał, to mogę się sptokać. Nie wiem co w tym miało być dobrym elementem, nie wiem nawet czy ten mój syn to jest serio moim synem, ale podziałało i już dziś mamy nowy materiał.
To, że jestem jednak tu dziś nie ma nic wspólnego z Indiami, Aureliem, albo nawet materiałem. Oni wszyscy zostali w Nowym Jorku w którym powinien właśnie teraz siedzieć - ale zamiast tego siedzę w barowej piwnicy w przyciemnionych okularach - nie chcę, żeby mnie rozpoznał ktokolwiek. Siedzę w barze w Australii. Nikt o tym nie wie, tylko barmanka prześwietla mnie wzrokiem i ciągle mówi, że jestem strasznie podobny do tego z Cecil pops. Siedzę nad piwem i czekam, bo mój synek powiedział, że wpadnie.

2itankowo Empty Re: itankowo Pią Lut 15, 2013 4:51 pm

Banjo

Banjo
Tak naprawdę nie rozumiałem co się właściwie dzieje. W końcu nie na codzień dostaje się list od swojego idola z zaproszeniem na spotkanie w jakimś tam barze. No, ale ja jednak nie byłem zwykłym chłopakiem, fanem. Nie mieliśmy dowodów, ale ja wiedziałem, i Ethan też (jego list był dość znacząco ułożony, poza tym ogólnie BYŁ jakiś list). Nie uważałem za stosowne informować mamy o tym, że mam zamiar się z nim spotkać. Podejrzewałem, że zrobiłaby awanturę, a poza tym nie chciałem wywoływać u niej nerwów. Ostatnio z nerwów wyskakiwały jej plamy na lewym nadgarstku. No i do tego ta latająca powieka. Ogólnie, nie chciałem żeby się denerwowała. Zresztą, to była w sumie moja decyzja i miałem prawo spotkać się z Walshem bez względu na to, co miałaby do powiedzenia ta, co mnie w bólach rodziła. No bywa.
Nie powiem, że szedłem tam luzie. Nikt by pewnie nie szedł. Ale szedłem, chociaż miałem coraz mniejsze wątpliwości czy robię dobrze. Może nie było sensu wywlekać tego wszystkiego na światło dzienne. Może naprawdę byłem synem Roberta i kiedyś będę miał takie wyłupiaste oczy, kto wie. Ale to byłem ja, Benjamin i podjąłem słuszną decyzję.
Zaczerpnąłem powietrza i wszedłem do baru. Nie był jakiś wytworny, przecież nie chodziło o kolację przy świecach. Od razu go dostrzegłem, siedział i ciemnych okularach i wyglądał tak jakoś... zwyczajnie. Znaczy nadal był idolem i wielkim muzykiem, ale w tym barze, w zwykłym ubraniu, bez gitary wyglądał jak normalny człowiek. Całkiem sympatyczny, swoją drogą. Starałem się, żeby iść na luzie, ale nie było łatwo. I co teraz? 'Cześć' czy 'dzień dobry'? Wlepiłem w niego spojrzenie.
- Cześć. - odważyłem się. Raz kozie śmierć. Usiadłem naprzeciwko i spojrzałem na niego z zaciekawieniem. Zastanawiałem się, czy przed koncertami daje zrobić sobie jakiś makijaż jak to gwiazdy.

3itankowo Empty Re: itankowo Nie Lut 24, 2013 9:35 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry
- No, jesteś - moje pierwsze słowa do chłopca, który jest moim synem (albo mógłby nim być, jeszcze nie wiem) - Twoja matka.. ? Nie ma jej tu, prawda? - z pewnym jednak rozczarowaniem patrzę za plecy chłopaka, a nie widząc znanej twarzy, wracam do tej chłopięcej. Zdejmuję okulary dopiero po tym, jak przechodzimy do stolika pod oknem. Ja zabieram swoje piwo i jeszcze mu też oferuję, stać mnie. Kiedy w końcu udaje nam się zasiąść zdejmuję okulary, już zdążyłem się sporo napatrzeć na chłopaka. - Więc.. - łatwiej było mi pisać na kartce, chociaż najłatwiej byłoby mi chyba napisać o tym piosenkę. Nie jestem dobry w wyrażaniu trudnych spraw. - cieszy mnie ogromnie, że jednak postanowiłeś się ze mną spotkać. To dla Ciebie jest pewnie tak samo oderwane od rzeczywistości jak dla mnie, wiec może rozładujmy to i zadawajmy sobie najbanalniejsze pytania- trudno było mi sklecać zdania, ustalanie konraktów było prostsze, machałem ręką pod sam koniec - co znaczy, że się denerwuję. Mogłem nawet sprawiać wrażenie wyluzowanego, ale w środku ogarnęła mnie panika - to musiał być mój syn, bo oczy mamy identyczne. Pomyślałem mimowolnie o tym, że muszę spłacić mu teraz wielkie alimenty za to całe życie, które bez mojej pomocy przeżył. - Bo skoro jest takie duże prawdopodobieństwo, że jesteśmy spokrewnieni.. czy ty pytałeś mamy kiedyś o to? Sory, może mało banalne

4itankowo Empty Re: itankowo Pon Lut 25, 2013 8:01 pm

Banjo

Banjo
Skinąłem głową rozkojarzony, a później nią pokręciłem, jeny, co za moment.
- Nie wie nic o tym spotkaniu. Jest strasznie uczuciowa. - Normalnie powiedziałbym, że nerwowa, ale to był tylko taki skrót myślowy. Mama po prostu strasznie się wszystkim przejmowała, jak każdy artysta. - Ostatnio wydała nawet tomik poezji. - napomknąłem ciszej. Pod pseudonimem, zabawne, że nie powiedziała o tym nawet Robertowi. Chociaż w sumie o niczym mu nie mówiła. Ważnym. Oczywiście przyjmując nasze (tj. moje i mamy) założenie ważności.
- Ok, gra w pytania. - przekrzywiłem delikatnie głowę. W sumie żadna z tego gra, ale to było takie rozładowanie napięcia. Przynajmniej z mojej strony. Tylko troszkę, ale jednak zawsze. Patrzyłem na niego z nieukrywanym zaciekawieniem, zresztą on też się patrzył, tylko udawał takiego luzaka, co się nie patrzy. To było dość zabawne, że jest taki, więc się uśmiechnąłem.
- I tak by nie odpowiedziała. Zresztą, to dość skomplikowane. Bo widzisz, zasadniczo mam ojca. I nikt nie kwestionuje, oprócz nas w tym momencie, jego ojcostwa. W akcie urodzenia mam go wpisanego i tak dalej, nikt nie wymagał jakichś badań, nikt nic nie sprawdzał. Pewnie mama nie chciała robić kłopotów. Zresztą, to całe małżeństwo to jedno wielkie COŚ, stworzone tylko po to, żeby nie została sama. Ona strasznie się boi samotności. Nie wiem, nie rozmawiałem z nią o tym, ale tak mi się wydaje. Jest bardzo delikatna. Głupio to mówić, ale nigdy nie uwierzyłbym, że są małżeństwem takim prawdziwym, w sumie nawet nie wierzyłem nigdy w to, że Robert, co to za imię wgl, jest moim ojcem. Nie miałem takiego wewnętrznego poczucia. Trochę głupio, bo mając pięć lat nie wiedziałem za dużo jak to jest i jak by to było możliwe, ale to siedziało gdzieś w środku, to przekonanie, że coś jest nie tak. - a się rozgadałem. Speszyłem się trochę, bo to taki monolog trochę bez sensu i robiący ze mnie jakiegoś idiotę albo metafizycznego głupka, ale słowo się rzekło, kobyłka u płotu i tak dalej. Nie wiedziałem czy od razu pytać czy czekać, aż odpowie. Chyba ten cały monolog był jednym wielkim pytaniem o to, czy moje życie to było jednak kłamstwo, czy to ja sam siebie okłamywałem.

5itankowo Empty Re: itankowo Sob Mar 09, 2013 3:57 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Ethan siedzi i przykłada do ust swój kufel piwa. Gorzki smak jest napoju spływa mu przez przełyk do serca. Tam osadza się resztka toksycznej części tak umyślnie ukrywanej przez świat.
- Na prawdę? Niewiarygodne - zdaje się, że nie był przygotowany do końca na myślenie o Nessie, jako o kimś kto jeszcze przed jakimś ćwierćwieczem gościł w jego życiu. Nessie była krótkim epizodem, nie trwała więcej niż rok - pamiętał ją natomiast bardzo dobrze, pamiętał jak krzyczała, że ma się do niej nie przyzawać i że nie chce go znać, jak dostał od niej przez głowę za to, że nie chciał oddać tomiku jej matki. Wtedy gardziła poezją, a dziś sama się stała poezją i jakąś marą niezdobytą co dryfuje daleko stąd. Przez chwilę jakąś Ethan zapragnął znów ją ujrzeć. Tylko co by wtedy zrobił on, co ona by mogła zrobić. Czy przeczytałaby mu wiersz, czy wolałaby trzymać go przed domem przez pół godziny sama bijąc głową w ścianę - powtarzałaby wtedy sobie, że nie zaprasza nieznajomych idiotów. Przez tą chwilę Ethan nie pamiętał już ani o Judy, ani o ich dzieciach, małych, o wiele mniejszych niż Bajno.
Słuchał go w milczeniu, dalej pił swoje piwo. Nessie była wrażliwa i uczuciowa, ale Banjo też taki był. Miał umiejętność, której nie posiadało żadne z nich: ani Ethan, ani Nessie, w wieku tego chłopca - nie potrafili mówić o swoich uczuciach głośno. W tej chwili Ethan już wiedział, że to ważne - wszystko stawało się bardziej zrozumiałe, kiedy powiedział to ktoś obok na głos. Poklepał syna pocieszająco po barku.
- W sumie, powinniśmy zrobić badania, to byłoby najbardziej odpowiednie.- ukrócił tą okropną ciszę, która zalegała w jego mięśniach.
- W ogóle czemu dała ci tak idiotyczne imię. Powinna mi powiedzieć, nazywałbyś się na pewno John, Keith, Bob albo nie wiem chociażby Jim. Czemu mi nie powiedziała- nie mógł tego pojąć, ale mówił już pod nosem, a Banjo - to nie jego sprawa, on jest dzieckiem, powinien dostać to co dobre, a nie słuchać wyrzutów. Pokecił głową. - To bardzo w jej stylu, badzo

6itankowo Empty Re: itankowo Sob Mar 09, 2013 4:19 pm

Banjo

Banjo
Wpatrywałem się w swój kufel, nagle zainteresowany jak resztki pianki wędrują leniwie przez złocisty płyn. Tak naprawdę nie lubiłem piwa jakoś specjalnie. Nie to, żebym był wybredny, albo preferował damskie drinki z parasolkami. Zwyczajnie nie uważałem, żeby alkoholem trzeba było się delektować. Miał zwalić z nóg, a nie smakować. Nie byłem pijakiem, nie dorównywałem moim niektórym kolegom z rezydencji, ale od czasu do czasu to było potrzebne.
- Hej, lubię swoje imię! - obruszyłem się trochę - przecież to nie jej wina, że ktoś nadał mi ksywkę Banjo. Benjamin jest ok, tak jak Ben i wgl. - Czułem się dotknięty tym... afrontem. Nie lubiłem, kiedy ktoś się czepiał tego, jak się nazywam. No, chociaż sam lubiłem się nabijać ze swojego nazwiska. Clock. No idiotyzm. - Zawsze mogłem skończyć jako jakieś Bhgz, czy inne takie.
Uśmiechnąłem się do niego krótko, upiłem długi łyk i oparłem plecy. Znowu trudność. O czym rozmawiać z kimś, kto pojawił się w twoim życiu o dziewiętnaście lat za późno? Czy była możliwość nawiązania w miarę normalnej relacji, czy już na zawsze pozostanie karykaturą? Chociaż, karykaturą był Robert. Ethan miał mimo wszystko spore szanse.
- Tak właściwie, to nic o tobie nie wiem. - zaśmiałem się trochę nerwowo - No, znam to co jest podawane o wielkim Ethanie Walshu z mojego ulubionego zespołu, ale to nie jest zbyt dużo wiedzy o... no wiesz. - nie powiedziałem 'ojcu'.

7itankowo Empty Re: itankowo Sob Mar 09, 2013 10:23 pm

Mistrz Gry

Mistrz Gry
- Benjamin? Od kiedy nazywa się dzieci po politykach - mruknął, a wciąż nie rozumiał, jak Nessie mogła mu to zrobić - może zrobiła to przez wrodzoną złośliwość? na pewno z chęcią raczyłaby go codzienną dawką uszczypliwości, a tak dała mu jedną dawkę na całe życie. I wiedziała, że się odezwie do swego syna, przecież on zawsze robił to co należy.Śmieje się na jego Bhgz, grzywka lata mu na górę i w dół.
- O moim życiu?- kończy za Benjamina, uwalniając go od przykrego zaakceptowania jego ojcostwa. Rozkłada ramiona - Wiesz, nie ukrywam, że nie bardzo lubię wywiady i inne takie, więc nie wiem czy cokolwiek co o mnie wiesz jest prawdą. Reklama ma zdolności krzywotwórcze - marszczy brwi, a brwi ma ukształtowane, chociaż zabiegał o naturalność. -No to jestem z Estoni, z twoją matką poznaliśmy się za to w Norweskiej szkole, nie pamiętam skąd ona była, ale to już chyba nieważne i sam lepiej wiesz. Chodziłem tam którko: może jakieś dwa lata, później podpisaliśmy z Aureliem kontrakt. No, Aurelio to super gość, ma wyczucie gitary i człowieka: jest hiper mądry, ale nie przyznaje się do tego szczególnie. W szkole poznałem też Judy, jestem z nią już jakieś 18 lat, mamy dwoje dzieciaków. Jeździmy sobie po krajach, zarabiamy, to ciężka praca, nie raz chciałem zrezygnować. W pewnym momencie człowiek przecież czuje się jakby już nie mógł. Nie wydaje mi się, żebyśmy byli z Aureliem jacyś szczególnie dobrzy, mieliśmy po prostu farta trafić na Rossmana, on nam powiedział co i jak, na co możemy sobie pozwolić. Jestem nie wiem, może trochę sławniejszy od innych rodziców, ale to nic nie zmienia, jak sądzę. Mam - miałem - brata, ale serio nie rozmawiam z nim od lat. Ale nie wiem, nie wiem co chcesz wiedzieć: czy cieszyłem się jak Yoko wydała zakopane utowry Lennona? Cieszyłem. Czy płakałem, kiedy Jack White przedawkował - nie jest mi wstyd powiedzieć, że tak. Możesz czuć się po tym wszystkim zawiedziony - może już nie masz mnie za wielkiego, ale tak wygląda życie. - wzrusza ramionami, piwo się skończyło.

Sponsored content

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach