Jeżeli chodzi o pecha to mogłabym się z nimi kłócić! Bo ja znałam osobę, która miała większego pecha niż ta dwójka razem wzięta. I tą osobą, o dziwo, nie byłam ja. Ale dalsza część to już bez zdziwka: TĄ OSOBĄ BYŁ BRUTUS. Z chęcią zaczęłabym opowiadać od początku - i to nawet na głos - o losach tego zacnego kota, lecz nie będę strzępić języka dla kogoś kto w tak brutalny sposób wyraża się na temat tego biednego sierściaka, którego los okrutnie doświadczył, tak mocno że nawet po jego samym wyglądzie widać jak wiele przeszedł, w deszczu, śnieżycy, przez dnie i noce, zanim nie dostał się pod moją baczną opiekę i pozyskał moją nieskończenie wielką miłość, wierność, no uczciwości może trochę mniej i jest ze mną już... W grudniu będzie dziesięć lat! (W zasadzie to niemal nieustannie myślę o tej dziesiątej rocznicy, bo nie nazywałabym się Minnie Bravo Reid gdybym już z rocznym wyprzedzeniem nie zaplanowała naprawdę hucznego przyjęcia). To strasznie długo. A przecież był trochę stary kiedy już go znalazłam. Czasami zastanawiam się czemu jeszcze nie umarł (zwłaszcza jak wypomina mi to Bambie albo Ariel), ale o wiele częściej zastanawiam się czy czasem Brutus nie jest jak Parszywek w Potterze. No wiecie, że to jakiś człowiek, który się ukrywa przed prawem. Tyle że według tej logiki ja byłam Ronem, a ja Ronem być nie mogłam, bo sorry: ja rudych nawet nie lubię (wybacz Ariel). Hehehe, ale idąc dalej tym rozkimem, to w zasadzie Reidowie są prawie jak Weasleyowie. Tyle, że my mamy same córy, a najmłodszy odpowiednik Ginny jeszcze się nie narodził (no ale jeszcze wszystko przed nami!!!!). Ej, to jest straszne. Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem Percym jeżeli patrzeć na kolejność! Boże Percy też miał Parszywka! To znaczy, że jak przekażę Yzmie Brutusa w przyszłości to Yzma wplącze się w przyjaźń z Dziewczynką, Która Przeżyła i ma jakąś szpecącą bliznę! Boże! OKROPNE! Nie czekaj... Coś poplątałam... Och, nie jestem Percym. Jestem Charlie'm. Ufff. Teoria upadła. Brutus jest kotem, nie jakimś zeschizowanym facetem po czterdziestce. (Hehehe, dodatkowo okazuje się, że to Bambie jest Percy'm!)
Powinnam przestać pozwalać sobie odlatywać w takie głupie myśli, bo niedługo mnie naprawdę przyprawią o zawał. No i jeszcze przez chwilę nie ogarniałam rozmowy. Ale udałam, że czochram kota! Zresztą tak często zdarzają mi się sny na jawie, że powinni mnie zapisać do księgi guinessa. Ej! Czy przypadkiem Skylar nie ma z tym coś wspólnego? Może mogłaby mnie wkręcić? Nie czekaj... Nie odlatuj znów Minnie.
Obczaj, że wiesz już kim jest Minerwa. To według Sally'ego ty. LOLsik. Ja zawsze myślałam, że imiona się tylko zdrabnia (bo sorry, imię Salvador zdecydowanie potrzebuje zdrobnienia), a nie pogrubia. Jaki jest sens pogrubiania? Albo wydłużania? To tak jakby z imienia Emilia robić Emiliana, fujka! Albo z Julia Juliana. (Sorry KH, Katarzana chyba nie istnieje, to nie przytoczę takiego przykładu XD). Także...
Ja pierdolę, tyle bezsensu pisania, pora na dialog. A jest nawet i ku temu powód.
- Kino! Kocham kino! Mogę iść z wami? Mogęmogęmogę? - zapytałam niemal skacząc na krześle z radości. Niemal, bo trzymałam Brutusa, a on nie lubi kiedy niepotrzebnie się nim trzęsie. A ja nie lubiłam specjalnie zmuszać go do nielubienia mnie. - Wieeeeki nie byłam w kinie! A co teraz leci? Jakaś kreskówka może? A może wzielibyśmy z sobą też Baltha? Może mu się polepszy humor po tym wszystkim. O ile nie będziecie nazywać go gejem kiedy będzie słyszał, to trochę niemiłe - spojrzałam karcąco (moim-zdaniem-karcąco) na Skylar. - Chodziło mi o podobieństwo wiekowe, Sal - mruknęłam. Nie lubiłam kiedy ktoś w taki dziwny sposób o mnie mówił. To też było niemiłe. Od razu pogorszył mi się humor. Ja wcale nie potrzebowałam psychologa. Robiłam testy, kiedy odwiedzałam mamę w psychiatryku. Mają tam takie fajne poczekalnie z masą różnych ulotek i im dłużej tam siedziałam wynajdowałam coraz więcej nowych schorzeń u siebie. I oczywiście niepokoiłam tym pielęgniarki, które w końcu dały mi taki specjalny test, w zasadzie zestaw, po którym wyszło jednak, że jestem normalna. Dały mi nawet certyfikat, więc WAL SIĘ SAL, JESTEM NORMALNA. Miałam nadzieję, że wyczyta to z moich myśli. Czasami kiedy myślałam tak intensywniej-intensywniej to tata mnie słyszał. Bo zazwyczaj w ramach przyzwoitości nie słuchał. Nie wiem jak to było z Sally'm. - Nie wiem, Sky. Mam nadzieję, że nie zaraźliwe. A jak jednak - to niej najpierw zarazi Sally'egp.