-
Chyba tobie - kolejna ma ambitna riposta. Ale na szczęście mu się nie podobało
, bo bym chyba miał koszmary do końca mego życia.
Zlazłem. Że też dopiero przez ten jego syk przyszło mi to na myśl. Zwaliłem to na fakt, że mocno mi parę razy w głowę przywalił, innego wyjaśnienia mego zaćmienia nie było. I chyba powinien był się podnieść, wykorzystać sytuacje i zwiać by w pokoju oczekiwać na karę. Dupek na pewno poskarży się na nos. A miał na co. Nie mogłem powstrzymać wielkiego uśmiechu, chociaż warga mnie zajebiście piekła, gdy widziałem ten jego nos. Piękne dzieło. Powinno mu tak zostać, ale nie w tym pierdolonym miejscu nawet nos potrafili naprawić perfekcyjnie. Ba, ja to umiałem zrobić, a to wiele mówiło o trudności zadania.
-
Co to ma być? - Usłyszałem głos nad sobą. No zajebiście, jeszcze tego nam brakowało. Nagle nie gapiłem się na sufit, tylko na tę dziwną buzię wariatki co miała grubo ponad czterdzieści wedle tego co się mówiło, a wyglądała na o wiele młodszą. Boże, naprawdę dobrze wyglądała. I nawet cieszyłem się na tę myśl, że dalej lecę na dziwną opiekunkę wizjonerów. -
Biliście się? - Zaśmiałbym się, gdyby sytuacja nie sugerowała, że jestem w czarnej dupie. Ona myślała, że co innego mogliśmy robić? Lepić garnki z gliny? -
Wedle Bethy byliście blisko pozabijania się, gdy do mnie przybiegła. Wytłumaczcie się.Podniosłem się ostrożnie. Chyba złamałem żebro, japierdolę. Nawet nie planowałem mówić, ta gnida zaraz wszystko wyjaśni. I wiadome komu uwierzą. I poniosę tę karę, za widok jego nosa w tym stanie warto.