Zrobiła jedną z tych swoich minek z dziwnym wytrzeszczem oczu i zmarszczeniem czoła powiązanych, słysząc odpowiedź. Musiała przyznać, że ją ubawił. Ale to pewnie wina tego, że jedna z tych osób które także znał Lucky niejaki Lionel zdążył też już ją uraczyć kilkoma puszkami piwa, zapewne licząc, że w końcu mu ulegnie, ale ona ze śmiechem umknęła dalej w tłum. Może ze względu na to nie powinna się brać za kolejną butelke? Bambie nie zwykła się przejmować konsekwencjami, coś po ojcu odziedziczyć musiała, także wiedziała, że za kolejną brać się można skoro dają. - Chyba nie mam ochoty - odparła, udając, że w ogóle bierze coś takiego pod uwagę. Parsknęła śmiechem przy okazji opluwając jakąś laskę, wdzięczącą się do kolesia do zajął miejsce drugie. Zaledwie obdarzyła każdego z nich spojrzeniem i już nie chcieli nic jej mówić, lubiła swój talent. Odeszli, a dla tej dwójki zrobiło się więcej miejsca. - Mam dosyć Minnie, a gdzie Minnie tam też Diego i Balthazar, więc ich też unikam. - Co za szczerość. I to do kogo: do gościa, który nienawidził się z jej znajomymi. Jej w sumie był obojętny, ale lubiła się czasem z niego ponabijać. Zresztą jak z każdego. Chyba nie było łatwo lubić Bambie. A przecież ona tylko chciała dobrze się bawić. - Jak chcesz mogę opowiedzieć Diego jak zagiąłeś wszystkich i wygrałeś konkurs - dorzuciła, szczerząc wesoło ząbki. Serio by tak zrobiła, bo po pierwsze chciała zobaczyć wkurwioną twarz Diego, po drugie można być miłym dla kogoś kto daje ci piwo, po trzecie liczyła, że znajdzie jej podwózkę do domu, bo nie pamiętała jak nazywał się ktokolwiek z grupki, z którą się zabrała. Czyli standardowa kochana i nic nie oczekująca w zamian Bambie.