Boże, strasznie was przepraszam, ale miałam taki kryzys osobowości, że nawet zdania nie potrafiłam napisać, co dopiero mówić o znalezieniu czasu pomiędzy kuciem na matmę, które wcale kuciem nie było bo robiłam dosłownie wszystko by tylko się nie uczyć. A jak pojechałam do domu to wcale nie pomagali, bo zagonili mnie do plecienia koszyków z papieru imitującego wiklinę, albo do robienia prac na plastykę dla dzieci, jak na przykład ulepienia z plasteliny całego zoo, co wyszło mi zajebiście, że aż zrobiłam zdjęcia i kiedyś wam się nimi pochwalę, ale teraz napiszę lepiej posta.
Lucky nie potrafił się przestać głupkawo uśmiechać kiedy słyszał tą rozmowę dziewczyn. Oczywiście nie zdawał sobie sprawy, że zepsuł im zabawę, ale jakby zdawał to byłby z tego powodu naprawdę zadowolony.
Usiadł na piachu w niedalekiej odległości od bambusowych ubrań i oparł łokieć o kolano, a głowę o swoją dłoń. Gdyby nie ten głupi uśmiech wyglądałby na znudzonego. A tak rzeczywiście był idealnym przedstawicielem młodocianego zboczeńca bez odrobiny przyzwoitości.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytanie Chloe, bo w zasadzie chyba nawet miał jakiś problem, ale żeby o tym mówić na głos... Nie, raczej nie.
- Będę chodził i siedział tam gdzie mi się podoba. Nie masz co mi rozkazywać, Reid. Nie jesteś moją dziewczyną - odpowiedział spokojnie, ale nie doczekał się reakcji na swoje słowa, bo dziewczyny zaraz wyskoczyły z wody. W pierwszej chwili pomyślał, że chcą go zaatakować, ale na szczęście w porę uświadomił sobie prawdę o pijawkach, to się nie przestraszył.
Zaśmiał się głośno, widząc zachowanie dziewczyn.
- Coś ci się przyczepiło do nogi, Bambie! - zawołał jeszcze, ale kto to wie, czy nie zmyślał, chcąc jedynie mieć ubaw.