///////
Moje. Niczyje inne. Tylko moje. Muhahahahah - myślał sobie Lucky. Możecie pomyśleć, że miał jakąś manie własności, ale to nie do końca tak. On po prostu nie lubił się dzielić, nie lubił dawać za darmo, nie lubił też pokazywać swojego miękkiego serca. Czyli właściwie miał tą manię własności. Ale przy innych jego dobrych cechach, taki jak... eeee... no jakieś miał, no i przy nich ten drobny szczegół na temat jego charakteru nie miał wielkiego znaczenia. No przynajmniej dopóki nie zaczynał robić cyrków.
A dzisiaj właśnie takie odstawiał.
Po tym jak wkurwił Diegosia, bo na pewno to zrobił zadając się z Bambusem (Lucky był przekonany, że wkurwił - nie ważne co twierdziła reszta, w tym sam Diego) postanowił to uczcić. A jak można lepiej coś uczcić niż giga pudełkiem nóżek kurczaka, tylko i wyłącznie dla niego? Nie da się lepiej!
Lucky postanowił się zataić w jakimś ustronnym miejscu by nikt mu nie przeszkadzał w pożeraniu mięcha. Jego pokój nie był bezpieczny, bo czaiło się tam widmo wiecznie głodnego Luki. Nie Lucky'ego. Luki. Posiadanie współlokatora o podobnym imieniu mogło być wkurzające, ale Lucky miał to gdzieś. Dopóki się nie dowiedział jaki z Luka jest pazerny koleś. Na pewno wyjadłby mu z połowę.
Więc jako bezpieczne miejsce wybrał jakiś oddalony pokój w dwójce ze starymi piłkarzykami, w które nikt już nie grał. No sorry, w 2021 roku są lepsze gry. Na pewno.
- Cześć maleńkie - przywitał się z nóżkami i zaciągnął się ich zapachem. Później też coś gadał do siebie, ale nie przytoczę, bo nie chce by wyszedł na durnia.
Ehh, gdyby chociaż pozostał niewykrytym durniem... Ale nie. Ktoś musiał za nim przyleźć.
Lucky nie jest towarzyski, kiedy je. W zasadzie bardzo rzadko jest towarzyski. Tak tylko ostrzegam.