Po takiej ładnej poprawie pogody aż grzechem by było zostać w Rezydencji i nie skorzystać z dnia. Dlatego Ariel postanowiła się wybrać do miasta, choć oczywiście nie sama. Boże, już wiem, że nie umiem nią grać, kurwa mać, z góry Ania przepraszam, ja pierdole, zjebie postać, no nic. Także zabrała ze sobą Bibi, która szczęście Reidówny, a niekoniecznie swoje, nigdy nie potrafiła jej odmówić. Czasem Ariel zastanawiała się czy Brigitte nie przeszkadza fakt, że mówi tak dużo, podczas gdy ona nie jest tak wygadana. Jednak ile można chodzić, Ariel nie ma zbyt dobrej kondycji i szybko się męczy, jeżeli nie dostanie zaraz odpowiedniej dawki cukru w postaci smacznego ciasta czekoladowego, dlatego zaciągnęła Bibi do pierwszej kawiarni, która znajdowała się najbliżej.
- Jestem taka głodna, że sobie nie wyobrażasz! - Oświadczyła od razu, wieszając swoją kurtkę na oparcie krzesła - Zjadłabym chyba wszystko co by mi tutaj podali, byleby było z czekoladą. No dobra, nie przesadzajmy, przykładowo jakiegoś szczura bym nie zjadła, prawda, ale wiesz o co chodzi. Swoją drogą szczury to takie brzydkie zwierzęta, no fu po prostu - I nawet wystawiła język oraz zrobiła odpowiednią minę, aby dobitnie ukazać jak bardzo szczury są fu. Raz miała taką koleżankę, co nosiła szczura w kieszeni, bo mówiła, że to wytresowane. A Ariel była pewna, że ten szczur się w końcu zrobi tak gruby, że siadając na nią udusi ją we śnie. Na szczęście to się nie stało, bo zanim się zdążył spaść to go przejechał samochód.